Wzięła głęboki oddech i powoli zaczęła schodzić po schodach. Na dole zobaczyła Malfoy'a Seniora siedzącego wygodnie w fotelu i z wolna sączącego bursztynowy trunek. Stanęła przed nim i odważnie spojrzała mu w oczy. On dokładnie zlustrował ją wzrokiem i na jego ustach pojawił się ironiczny uśmiech. Hermiona miała zgrabną figurę i długie, szczupłe nogi. Do tego śliczna twarz i buńczuczne spojrzenie...
- Powinnaś klęknąć przed swym panem. - Dziewczyna ani drgnęła. - Powiedziałem klękaj! - Uderzył ją w twarz z taką siłą, że upadła na zimną posadzkę. - Tak lepiej. Na przyszłość wykonuj moje polecenia od razu. Rozumiesz?
- Tak.
- Tak panie. - Zmrużył niebezpiecznie oczy. - Z jakiegoś nieznanego mi powodu Czarny Pan nie pozwala mi cię zabić. Dlatego muszę cię tu trzymać. Będziesz mi pomagała. Z tego co wiem jesteś dość rozgarnięta i według opinii innych mądra. Do twoich obowiązków będzie należeć pisanie raportów z przyjęć, spotkań czy narad. W wolnym czasie będziesz mi usługiwać. Jutro wyjeżdżam, więc pod moją nieobecność staniesz się własnością mojego syna. Jasne?
- Tak... panie. - Ostatnie słowo ledwo przeszło jej przez gardło i wypowiedziała je jak obelgę.
- Świetnie. A teraz uporządkuj te dokumenty.
Hermiona zacisnęła ze złości dłonie w pięści i podeszła do drewnianego stołu. Usłyszała charakterystyczny trzask towarzyszący teleportacji, gdy Lucjusz opuszczał budynek.
Nie szczędząc wyzwisk i obelg zabrała się za rozkładanie papierów.
Po pół godzinie pan domu wrócił trzymając za ramię ładną blondynkę. Dziewczyna wyglądała na około siedemnaście lat. Hermiona domyśliła się, że jest mugolem, gdyż przerażonym wzrokiem omiatała swojego oprawcę i jego różdżkę, którą trzymał w dłoni. Ten bezceremonialnie rzucił swoją ofiarę na posadzkę i zwrócił się do Hermiony.
- Patrz Granger co się robi z takimi jak ty. Gdyby nie wola Czarnego Pana, już dawno gniłabyś na cmentarzu.
To mówiąc podszedł do blondynki i jednym szybkim ruchem postawił na ziemi. Hermiona w osłupieniu przyglądała się jak Lucjusz rozbiera młodą kobietę, z której oczu kapały duże krople łez strachu, bezsilności i upokorzenia, a następnie brutalnie gwałci. Otrząsnęła się z szoku i pod wpływem impulsu osłoniła zmaltretowaną dziewczynę własnym ciałem. Na twarzy Malfoy'a Seniora wykwitło zdumienie, które natychmiast przerodziło się w gniew.
- Jak śmiesz?! - Warknął unosząc różdżkę. - Crucio!
Hermiona upadła wijąc się z bólu. Bolała ją każda komórka jej osłabionego ciała, paliła żywym ogniem. Lucjusz cofnął zaklęcie, ale ból nadal nie ustępował. Powoli wstała drżąc na całym ciele.
- Wracaj do swojego pokoju, nim cię zabiję. - Warknął nawet na nią nie patrząc.
Posłusznie udała się w kierunku schodów. Z ledwością dostała się na poddasze i resztkami sił upadła na twarde łóżko.
~*~
Nie mogła spać. Była zbyt pobudzona, by zmrużyć oczy. W takich chwilach najczęściej dopadały ją natrętne myśli, które w ciągu dnia udawało jej się zagłuszyć. Objęła kalana rękami i zapatrzyła się w gwiazdy błyszczące na czarnym niebie. Powoli analizowała wydarzenia minionego dnia. Przeżywała jeszcze raz koniec bitwy, zdradę Rona, śmierć Harry'ego... Po policzku spłynęła jej samotna łza. Szybko ją otarła. Nie widziała sensu w płakaniu. W końcu płacz nie przywróci życia zmarłym, nie naprawi zepsutych chwil, czy nie cofnie wypowiedzianych słów. Tak, przegrali wojnę, ale ona nie miała zamiaru się poddać. Będzie walczyć. Lucjusz nie może jej zabić, gdyż jest potrzebna Voldemortowi... Wzdrygnęła się mimowolnie. Kolejne pytanie bez odpowiedzi. Po co jest mu potrzebna? Dlaczego nie pozwala jej zabić?
W zamyśleniu przyglądała się jak na niebie pojawia się czerwone słońce. Zaczynał się nowy dzień, pełen niespodzianek.
W zamyśleniu przyglądała się jak na niebie pojawia się czerwone słońce. Zaczynał się nowy dzień, pełen niespodzianek.
~*~
- Chodź ze mną. Draco powinien tu być lada chwila. - Narcyza Malfoy stała w drzwiach jej "sypialni" i uważnie się jej przyglądała. Hermiona posłusznie wstała i podążyła za panią domu. Zeszły po schodach do salonu i oczom dziewczyny ukazało się sponiewierane ciało wczorajszej ofiary Lucjusza. Zaczerpnęła głośno powietrza i z oburzeniem spojrzała na Narcyzę. Ta tylko pokręciła głową i cicho wezwała skrzatkę, która pozbyła się ciała. W tej samej chwili z fotela ustawionego pod dużym oknem wstał wysoki chłopak. Podszedł do matki i delikatnie pocałował ją w rękę.Następnie ze znużeniem przeniósł wzrok na Hermionę.
- Granger? Dlaczego mi nie powiedzieliście, że to będzie ona? - Zapytał zdenerwowany, nie ukrywając frustracji.
- Draco, ojciec wszystko ci wytłumaczył. - Ucięła krótko i posłała mu ostrzegawcze spojrzenie. Blondyn zacisnął szczęki ze złości.
- Granger, chodź tu. - Warknął cicho nie spuszczając spojrzenia z oczu swojej matki. Hermiona chwilę się zastanawiała, ale po chwili westchnęła i podeszła do młodego Malfoy'a. Ten od razu chwycił ją za łokieć i trzymając ją w mocnym uścisku,teleportował się do swojej posiadłości.
- Granger? Dlaczego mi nie powiedzieliście, że to będzie ona? - Zapytał zdenerwowany, nie ukrywając frustracji.
- Draco, ojciec wszystko ci wytłumaczył. - Ucięła krótko i posłała mu ostrzegawcze spojrzenie. Blondyn zacisnął szczęki ze złości.
- Granger, chodź tu. - Warknął cicho nie spuszczając spojrzenia z oczu swojej matki. Hermiona chwilę się zastanawiała, ale po chwili westchnęła i podeszła do młodego Malfoy'a. Ten od razu chwycił ją za łokieć i trzymając ją w mocnym uścisku,teleportował się do swojej posiadłości.
~*~
No i mamy pierwszy rozdział! ♥
Przepraszam, że tak długo czekaliście, obiecuję się poprawić!
Liczę na kilka szczerych komentarzy!
~Chriss