sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział III

Hermiona obudziła się wstrząsana dreszczami. Mimo zimna, które panowało w pomieszczeniu, czuła jak zniszczona koszula przykleja się do jej spoconego ciała. Oddychała płytko i szybko, jakby miała problemy z oddychaniem. Odgarnęła mokre od potu włosy z twarzy i wyczuła gorące wypieki na policzkach. Wstała chwiejnie na nogach i pokuśtykała do drzwi. Pociągnęła z całej siły i wyszła na ciemny korytarz. Jak w amoku szła przed siebie podpierając się o zimną kamienną ścianę. Doszła do schodów i powoli zaczęła się wspinać na górę. W połowie drogi zatrzymała się, by zaczerpnąć tchu. Stała tak przez chwilę głęboko wdychając wilgotne powietrze. W końcu ruszyła dalej. Ostatkiem sił dowlokła się pod drzwi salonu, które były lekko uchylone. Podeszła bliżej i usłyszała głos Dracona:
-A więc tu się schowałaś urwisie?
Ostrożnie wsunęła głowę do środka, a jej oczom ukazał się zdumiewający widok. Draco Malfoy siedział w fotelu i trzymał za rączki małą, na oko sześcioletnią dziewczynkę. Na jego bladej twarzy wykwitł uroczy uśmiech. Dziecko z wyrazem zadowolenia wpatrywało się w blondyna z niemym podziwem i miłością. Już po chwili drobne łapki owinęły się wokół szyi mężczyzny ściskając go mocno. Draco roześmiał się i zaczął gilgotać dziewczynkę, na co ta zareagowała perlistym śmiechem. Hermiona stała jak spetryfikowana nie wierząc w to co widzi. Zamrugała ze zdziwieniem, by już po chwili przyglądać się dziecku. Dziewczynka była naprawdę śliczna. Jasna cera, różowe policzki, długie ciemne włosy i głębokie zielone oczy, w których świeciły wesołe ogniki. Była schludnie ubrana, co tylko dodawało jej uroku. Jedna z zakolanówek zsunęła jej się lekko, kiedy podskakiwała z radości.
-Draco! Mam coś dla ciebie!- Sięgnęła do małej torebki, którą przewiesiła przez ramię i wyjęła z niej małą paczuszkę.
-Dla mnie?- Chłopak udał niedowierzanie.- Chyba musiała mnie panienka z kimś pomylić!
-Oczywiście, że dla ciebie!- Oburzyła się mała istotka i wcisnęła paczuszkę w ręce blondyna.
-No dobrze. Zobaczmy, co my tutaj mamy...- Rozerwał delikatnie papier i już po chwili trzymał w dłoni małą szklaną kulkę.- Ojej! Przecież to my!
-Podoba ci się? Podoba?- Dopytywała dziewczynka.- Ten rycerz to ty, a ja jestem księżniczką.- Powiedziała dumnie unosząc głowę.
-Hmm... No nie wiem, nie wiem...
-Nie podoba ci się?- Wyraz małej twarzyczki momentalnie się zmienił. Teraz patrzyła na niego smutno, powstrzymując zbierające się pod powiekami łzy.
-Jest cudowne. Jeszcze nigdy nie dostałem czegoś tak pięknego. Dziękuję szkrabie.- Uśmiechnął się ciepło i przyciągnął dziewczynkę, mocno ją do siebie tuląc.- No, a teraz zmykaj. Mam jeszcze trochę pracy. I pamiętaj o naszej wyprawie księżniczko!
-Jak mogłabym zapomnieć mój książę?
 Po tych słowach odwróciła się i w podskokach ruszyła do drzwi. Hermiona momentalnie odskoczyła w tył i schowała się za kamienną kolumną. Dziewczynka przebiegła obok i zniknęła wewnątrz domu. Miona odetchnęła z ulgą i znów podeszła do drzwi salonu. Zapukała cicho i słysząc pozwolenie, weszła do środka. Draco odwrócił się w jej stronę z roztargnieniem. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, była znów nieprzenikniona i zgorzkniała.
-Granger? Co tu robisz?
-Ja... Czy mogłabym skorzystać z toalety?- Zapytała zmieszana. Draco wpatrywał się wnią przez chwilę zdezorientowany.
-Chodź.- Wstał i ruszył w kierunku drzwi. Zaprowadził ją do pomieszczenia znajdującego się koło dużej kuchni.- Granger?
-Tak?
-Dobrze się czujesz? Eee... W łazience powinien być eliksir wzmacniający. Zażyj go. Wolałbym, żebyś mi tu  nie wykitowała.
Po tych słowach odwrócił się i odszedł zostawiając ją samą. Otworzyła drzwi i weszła do przestronnego pomieszczenia. Jako pierwsza w oczy rzuciła jej się duża wanna. Podeszła do niej i zaczęła nalewać wodę. Już po chwili zanurzała się w pachnącej różami wodzie. Zamknęła oczy i pozwoliła ciału na odprężenie. Czuła jak każdy z jej napiętych mięśni rozluźnia się pod wpływem gorącej cieczy. Westchnęła z przyjemności rozkoszując się zapachem i ciepłem. Dokładnie wyszorowała brudne ciało. Obmyła niezagojone rany- pozostałości po wojnie. Po dłuższym czasie, kiedy woda zdecydowanie się ochłodziła, postanowiła wyjść. Owinęła się białym miękkim ręcznikiem i spojrzała w duże lustro. Zamrugała gwałtownie, wpatrując się w postać stojącą przed nią. Wychudzone, poranione ciało, cienie pod oczami, zapadnięte policzki pokryte rumieńcem wywołanym gorączką. Dotknęła dłonią popękane i wysuszone usta, przejechała po długiej szyi pokrytej świeżymi bliznami, dotknęła chudą dłonią mokrych, splątanych włosów opadających strąkami na szaro-bladą twarz. Odwróciła wzrok od postaci w lustrze i założyła czarną bieliznę, na którą zarzuciła zmiętą koszulę. Z szafki nad umywalką wyciągnęła szczoteczkę do zębów i szczotkę do włosów. Kiedy skończyła doprowadzać się do porządku, chwyciła małą filetową fiolkę z eliksirem wzmacniającym. Wypiła całą zawartość i wyszła z łazienki. Odwróciła się w kierunku salonu, gdy poczuła, że na kogoś wpada. Odbiła się od umięśnionej klatki piersiowej i zachwiała się lekko. Podparła się o ścianę dla zachowania równowagi i spojrzała prosto w srebrne oczy Dracona.
-Już myślałem, że się tam utopiłaś, Granger.-Jego głos był zimny i arogancki.- A możesz mi wierzyć, że tego bym nie chciał.
-Czyżby?- Uniosła dumnie głowę i się wyprostowała nie opuszczając wzroku.- Sądzę, że to byłaby dla ciebie cudowna nowina.
-Wręcz przeciwnie. Musiałbym wyłowić twoje zwłoki, co byłby najokropniejszym doznaniem w moim życiu, a potem musiałbym jeszcze tłumaczyć Czarnemu Panu twoją głupotę.- Uśmiechnął się złośliwie, ale Hermiona wydawała się w ogóle nieporuszona jego przemową. Wręcz przeciwnie, patrzyła na niego znużonym wzrokiem pełnym pogardy.
-Cóż, nie zawsze wszystko przychodzi podane na złotej tacy. Miałbyś w końcu sposób, ale wcześniej musiałbyś się przynajmniej trochę potrudzić.
-Skończ te swoje święte przemyślenia i rusz zadek. Nie mam zamiaru stać tutaj do wieczora. Dzisiaj będę mieć gości i chcę, żebyś pomogła kucharkom w kuchni. Idź tam, o wszystkim cię poinformują.- Obrzucił ją jeszcze spojrzeniem pełnym obrzydzenia i odszedł.
Hermiona przez chwilę wpatrywała się w jego plecy. W końcu niechętnie odwróciła się w drugą stronę i ruszyła w stronę kuchni. Otworzyła drzwi i poczuła aromatyczny zapach przypraw. Kiedy tylko przekroczyła próg w pomieszczeniu zapadła absolutna cisza. Trzy kobiety stanęły w szoku i wpatrywały się w nią z niedowierzaniem. Jedna z nich upuściła trzymany garnek i zakryła usta dłonią, wydając z siebie zduszony krzyk.
-Witam.- Odezwała się hardo Hermiona i uśmiechnęła się delikatnie.
-A więc to prawda.- Wyszeptała pulchna kobieta blednąc.- To koniec.
-Zamilcz Cecy!- Zgromił ją kościsty sobowtór Snape'a w damskiej wersji.- Hermiona Granger, prawda?- Tym razem zwróciła się do niej.- Jestem Theressa, to Celily- wskazała pulchną kobietę- a to Eleonora. Jakie są wieści? Czy WOW wydało nowe rozkazy?
-WOW?- Zapytała zdumiona Hermiona.- Pierwszy raz słyszę ten skrót. Nie mam pojęcia o czym pani mówi.
Theressa patrzyła na nią w osłupieniu. Przez jej twarz przemykały różne uczucia, poczynając od zdumienia, kończąc na panice.
-Oh. Mów mi po imieniu moja kochanieńka.- Odpowiedziała szybko.- Pan Malfoy uprzedził nas, że dziś przyjdzie do nas kolejna osoba, ale nie mówił, że będzie nią słynna panna Granger. Proszę mi wybaczyć moją gwałtowność. Tyle się ostatnio dzieje. Chodź, oprowadzę cię po kuchni.
Cecily i Eleonora szybko wróciły do swojej pracy starannie unikając jej wzroku. Theressa natomiast mówiła bez przerwy, jakby celowo chciała odciągnąć uwagę Hermiony od niepokojących myśli. Kiedy już pokazała jej wszystko co powinna wiedzieć, poprosiła ją o zrobienie kilku sałatek. Każda z kobiet znajdujących się w pomieszczeniu miała pełne ręce roboty. Obierały ziemniaki, kroiły mięso, smażyły ryby, szykowały wykwintne dania i wesoło nuciły pod nosem skoczną melodię. Hermiona od razu polubiła te trzy dziwne osoby. Cecy była niska i pulchna. Wydawała się najbardziej wrażliwa z całej trójki. Kiedy tylko napotykała wzrok Hermiony od razu ciepło się do niej uśmiechała. Theressa była jej całkowitym przeciwieństwem. Koścista i wysoka, z chłodnym wyrazem twarzy i silnym głosem, jednak nie mniej od niej miła. Obie miały może trzydzieści lat. Eleonora natomiast była w wieku Hermiony. Była bardzo skryta, nie wiele mówiła i chodziła z wiecznie spuszczoną głową.
-Przyszli goście!- Cecily krzyknęła z drugiej strony pomieszczenia.- Hermiona gotowa?
-Gotowa do czego?- Zapytała zdziwiona.
-Do podawania oczywiście. Będziesz musiała te wszystkie potrawy zanieść do jadalni. Ela ci pomoże.
Hermiona westchnęła w duchu, sięgnęła po talerze z przystawkami i wyszła za Eleonorą. Weszły do jasno oświetlonego pomieszczenia z wielkim dębowym stołem pośrodku, przy którym siedział Draco ze swoimi gośćmi.
-Kogóż moje piękne oczy widzą?- Zapytał Theodor Nott wygodnie rozłożony na wygodnym krześle.- Nie chwaliłeś się swoim nowym nabytkiem Smoku.
-Ona nie jest moja. Jest tu tylko chwilowo.- Odpowiedział Draco zimnym głosem.
-A to wielka szkoda, prawda Daf?- Hermiona spojrzała na dziewczynę zajmującą miejsce koło Theodora. Dafne Greengrass. Rozpieszczona arystokratka. Poczuła jak wszystko się w niej gotuje na widok tej dziewczyny. Pospiesznie opuściła pokój, kierując się z powrotem do kuchni.
Późnym wieczorem Hermiona zaczęła zbierać brudne naczynia. Jeszcze tylko je umyje i będzie mogła wrócić do siebie. Chwyciła pełną tacę kierując się do wyjścia, gdy poczuła mocny uścisk na swoim ramieniu. Odwróciła się gwałtownie, upuszczając tacę. Sterta szklanych naczyń rozprysła się na podłodze między nią i Theodorem, który nadal ją trzymał. Próbowała uwolnić rękę, ale on tylko przyciągną ją bliżej siebie, raniąc jej bose stopy o rozbite szkło.
-Granger.- Wyszeptał wprost do jej ucha.- Mówił ci już ktoś, że ślicznie wyglądasz w tej krótkiej koszuli? Bardzo chciałbym cię zobaczyć bez niej.- Po tych słowach szarpnął jej ubranie rozdzierając je na strzępy.- Czy już wiesz co się robi z takimi jak ty? Ze szlamami? Zaraz ci pokażę.- Chwycił ją jeszcze mocniej i brutalnie wpił się w jej wargi. Oszołomiona krzyknęła i próbowała się wyrwać z silnego uchwytu mężczyzny. Zaczęła się szamotać i okładać go pięściami. Nagle poczuła znajomy kształt znajdujący się w jego kieszeni. Szybkim ruchem wyciągnęła różdżkę i zaklęciem odepchnęła go od siebie. W tym momencie do pokoju wbiegł Draco. Spojrzał na Theodora wstającego z podłogi z furią wymalowaną na twarzy, omiótł spojrzeniem podłogę zawaloną odłamkami szkła i w końcu jego wzrok padł na Hermionę- półnagą, krwawiącą i trzymającą w dłoni różdżkę. Błyskawicznie wyjął swoją i zaklęciem przywołał magiczny patyk do siebie. Zdecydowanym krokiem podszedł do Notta i chwycił go za kark. Następnie wytargał go za drzwi zostawiając oszołomioną dziewczynę samą. Z korytarza dobiegały wrzaski Dracona. Hermiona poczuła zawroty głowy i upadła na kolana, wbijając sobie w ciało szklane odłamki. Gorączka znów nią zawładnęła, paląc niczym ogień. Jak przez mgłę zobaczyła Malfoya wbiegającego do jadani i podbiegającego do niej.
-Wstań Granger.- Powiedział chłodno i szarpnął ją do góry.- Masz.
Wcisnął jej w dłoń fioletowy flakonik i przytknął jej go do ust. Bezwiednie wypiła eliksir, czując jak łagodzi ból, uspokaja gorączkę i napełnia jej ciało siłą.
-Nic ci nie jest?
-Nie.
-Nie mam żadnych damskich ubrań w domu, więc załóż to.- Ściągnął koszulkę i podał ją jej.- Jutro moja matka przyśle ci trochę rzeczy. Na razie to musi ci wystarczyć.
Hermiona wciągnęła przez głowę bluzkę i zabrała się za sprzątanie szkła. Draco już zniknął pozostawiając ją sam na sam z burzą szalejących myśli. Czym prędzej pozbierała szczątki naczyń i zamiotła podłogę. Kiedy wszystko było wyczyszczone szybko zbiegła po schodach do lochów i otworzyła drzwi swojej "sypialni". Rzuciła się na łóżko, zwinęła się w kłębek i wreszcie rozpłakała się, dając upust emocją. Po chwili otarła łzy obiecując sobie, że nigdy więcej się nie rozpłacze. Płacz w niczym nie mógł pomóc, był jedynie oznaką słabości. A ona jest Gryfonką. Musi być dzielna. Kiedy już się uspokoiła, zaczęła analizować ostatnie zdarzenia. W jej głowie zaczęły się kotłować pytania. O co mogło chodzić Theressie? Dlaczego Theodor tak ją potraktował? No i Draco... Kim była ta mała dziewczynka, przy której stawał się zupełnie innym człowiekiem? Dlaczego Voldemort koniecznie chce ją zachować przy życiu? Pytań było wiele, a na żadne nie znała odpowiedzi. Były tylko przypuszczenia i hipotezy. Westchnęła zrezygnowana i opadł z powrotem na łóżko. Znów poczuła dreszcze, więc oplotła się ramionami, próbując choć trochę się ogrzać. I wtedy jej myśli zatrzymały się na czarnej bluzce, którą miała na sobie. Nadal była delikatnie ciepła od ciała Dracona. I wydzielała nieziemski zapach. Wtuliła się w nią głęboko wdychając aromat. Zakręciło jej się w głowie, ale tym razem nie w wyniku przeziębienia, a przyjemności. Musiała przyznać, że Malfoy używał wspaniałych perfum, które w parze z jego własnym zapachem dawały rewelacyjny efekt. Uśmiechnęła się do siebie. Kto by pomyślał, że będzie się zachwycać zapachem jej odwiecznego wroga? Ale to było teraz najmniej istotne. W końcu cały jej świat wywrócił się do góry nogami, a ona musi mieć siłę, by sprawić, żeby wrócił na swoje miejsce.

~*~

Witajcie Kochani! 
Tak jak obiecałam, rozdział dodaję dzisiaj. Jestem z niego zadowolona, tym bardziej, że jest dłuższy od poprzedniego. Ale ocenę pozostawiam Wam.
Muszę Wam bardzo podziękować za komentarze. Były te miłe, motywujące, jak i te negatywne. Ale jak już wcześniej zaznaczyłam- każdy ma prawo do wyrażenia własnej opinii i ja to szanuję.
No, kolejny rozdział powinien pojawić się z tydzień.
Ale! Podnosimy poprzeczkę! Chciałabym, żeby tutaj pojawiło się przynajmniej 10 komentarzy. 
Tak więc umowa: 10 komentarzy = nowy rozdział za tydzień ;))))
 ~Chriss

środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział II

Wylądowali przed wielką rezydencją, przypominającą mały renesansowy zamek. Hermiona przyglądała się pięknej budowli i otaczającej ją przyrodzie. Szybko jednak zachwyt przerodził się w niechęć, gdy podświadomość szepnęła jej dlaczego i po co tu jest. Otrząsnęła się z ponurych myśli i sprężystym krokiem ruszyła za Draconem. Ten udał się do salonu gdzie chwycił szklankę z Ognistą i pociągnął zdrowy łyk. Gryfonka stanęła w drzwiach i zaczęła przyglądać się blondynowi. Zastanawiał się nad czymś bardzo intensywnie, co chwila przeczesując palcami jasne włosy. Jego ubranie podkreślało jego smukłą sylwetkę i bladą skórę. Odwrócił się twarzą do dziewczyny i ze zdziwieniem zauważył, że mu się przygląda. Szybko jednak się opanował i przywołał na twarz maskę obojętności. Uśmiechnął się krzywo i warknął:
-Idziemy Granger.
Ruszyła za Ślizgonem, który kierował się w stronę schodów prowadzących najprawdopodobniej do podziemia. Zeszli na dół  pogrążając się w mroku. Draco wyciągnął różdżkę i machnął nią krótko zapalając umieszczone w ścianach pochodnie. Szli w całkowitej ciszy, aż chłopak nie zatrzymał się przed drewnianymi drzwiami. Otworzył je i gestem nakazał jej wejść do środka. Następnie odwrócił się na pięcie i odszedł. Hermiona weszła do średniej wielkości pomieszczenia. Po prawej stronie znajdowało się łóżko, a tuż koło niego stał mały stoliczek z krzesłem do kompletu. Kiedy spojrzała w przeciwną stronę mimowolnie się wzdrygnęła. Do ściany przyczepiony był gruby żelazny łańcuch, kajdanki i inne dziwne przyrządy, których przeznaczenia wolała nie znać. W całym pomieszczeniu nie było ani jednego okna, więc jedynym światłem, które rozjaśniało mrok była świeczka stojąca na stole. Hermiona podeszła do łóżka i położyła się na nim, choć na chwilę próbując się rozluźnić. Wtedy jej wzrok przykuła mała dziurka w kamiennej ścianie. Zaintrygowana podeszła bliżej i spojrzała przez otwór. Jej oczom ukazał się przecudny widok. Wszędzie dookoła rosła zielona trawa, po prawej stronie dało się dostrzec lasek, obok którego przepływał wąski strumyczek. Napawała się pięknym widokiem nim zupełnie nie ścierpła. Westchnęła i podniosła się z twardej posadzki rozprostowując kości. Ziewnęła i dopiero wtedy zdała sobie sprawę jak bardzo jest zmęczona. Nie spała od dobrych trzech dni. Położyła się na łóżku po czym od razu zwinęła się w kłębek, chcąc choć trochę się ogrzać. Już po chwili odpłynęła do krainy Morfeusza.

~*~

Narcyza z niepokojem przyglądała się swojemu mężowi. Lucjusz od ponad godziny chodził w tę i z powrotem po salonie, gorąco się nad czymś zastanawiając. Wiedziała, że coś knuł, a to nie wróżyło nic dobrego. 
-Lucjuszu! Powiesz mi w końcu co cię trapi? 
Zapytała w końcu nie spuszczając wzroku z mężczyzny.
-Nic mnie nie trapi.- Odpowiedział szybko, lekko poirytowany. - Muszę coś przemyśleć.
-Przemyśleć? Co takiego?
-Nie twoja sprawa!- Warknął zdenerwowany, po czym dodał już nieco łagodniej- Wkrótce się dowiesz, kochanie. 
Teraz Narcyza była więcej niż pewna, że coś się święci. Zwykle arystokrata nie zwracał się do niej w ten sposób. Zajrzała mu głęboko w oczy i ze zgrozą stwierdziła, że wyglądały jakby trawiła go gorączka. Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały Lucjusz dostrzegł błysk niepokoju w oczach. Jego twarz wykrzywił uśmiech szaleńca. Podszedł do kobiety i dotknął jej policzka. 
-Obiecuję ci, że już niedługo nasze życie będzie wyglądało inaczej. Wszystko się teraz zmieni.- Pogładził ją delikatnie i złożył na jej ustach czuły pocałunek.- Muszę iść.
Ostatni raz spojrzał na swoją małżonkę i deportował się w tylko sobie znane miejsce. Narcyza z niedowierzaniem wpatrywała się w punkt w którym jeszcze przed chwilą stał Lucjusz. Była przestraszona nie na żarty. Samo zachowanie męża było nienormalne. Już nie pamiętała kiedy ostatnio okazywał jej czułości w formie pocałunków, czy od choćby głaskania po policzku. Nie wspominając już o tym, jak ją nazwał. Przyzwyczaiła się do obelg i poniżania, a nawet bicia, więc dzisiejsze zachowanie mężczyzny zupełnie ją oszołomiło. Ale najbardziej przeraziły ją słowa Lucjusza. "Wszystko się teraz zmieni". To zdanie odbijało się echem w jej głowie, by w końcu wyryć się w jej pamięci. Opadła na łoże i zamknęła oczy. 

~*~

Draco Malfoy usiadł w fotelu i upił łyk Ognistej. Westchnął cicho i przetarł twarz dłonią. Całe jego życie legło w gruzach. Czym sobie zasłużył na taki los? Zupełnie nie brał pod uwagę możliwości, w której to Voldemort wygrywa bitwę. Gorąco wierzył, że w końcu ten koszmar się skończy. Doskonale wiedział, że jeśli losy Wojny Czarodziejów potoczyłyby się zupełnie inaczej, w tym momencie zapewne byłby sądzący za bycie Śmierciożercą. Lecz wtedy nikt nie mógłby nim manipulować. Wreszcie byłby wolny. Miał dość udawania, dość słuchania rozkazów i dość cierpienia. Ale cholerny Potter musiał dać się zabić! Na domiar złego Blaise zaczął coraz częściej spotykać się z Pansy, przez co ich kontakty ograniczyły się do minimum. Bardzo tęsknił za przyjacielem i gorąco pragnął spotkania z nim. No tak, jest jeszcze Granger. Tak bardzo jej nienawidził... Przynajmniej tak sobie wmawiał. W końcu jest arystokratą, musi gardzić szlamami. Tylko dlaczego Czarny Pan nie pozwalał jej skrzywdzić? Musiała być coś warta, prawda? Zaskoczyła go dzisiaj. Kiedy mu się przyglądała dostrzegł w jej oczach tyle sprzecznych emocji, że dziwił się, iż jeszcze nie wybuchła. Była zarówno zdeterminowana, wściekła, zaciekawiona, ale również przeraźliwie smutna. Nadal była tą samą, waleczną i odważną Gryfonką... Z małym dodatkiem, a konkretnie ze szkodami jakie odcisnęła na niej wojna. Wiedział, że ona się nie podda, będzie walczyć aż do śmierci, że są ludzie tacy jak ona. To dawało mu nikłą nadzieję. Kto wie co z tego wyniknie? Może już istnieje coś o czym nie wiedzą inni? Może polegli wciąż walczą? Granger na pewno będzie to wiedzieć. Wystarczy to z niej wyciągnąć, choć to było jego najmniejszym zmartwieniem. Uśmiechnął się krzywo i odstawił pustą szklankę. Nagle usłyszał ciche kroki. Małe stópki zatrzymały się na skrzypiącej desce zdradzając intruza. Draco uśmiechnął się pod nosem i udał, że nic nie usłyszał. Już po chwili poczuł jak małe rączki zakrywają jego oczy.
-A więc tu się schowałaś urwisie?- Zapytał i ściągając dłonie ze swojej twarzy, odwrócił się do przybysza.

~*~

Witajcie Kochani!
Powracam do Was z trzecim rozdziałem. Osobiście jestem z niego zadowolona, choć mało się w nim dzieje, ale ocenę pozostawiam Wam. 
W końcu się spięłam i planuję dodawać rozdziały co tydzień. 
Ale mam też małe zastrzeżenie. Chciałabym, żeby pod każdym postem pojawiało się to minimum komentarzy... To dla Was zaledwie chwila, a dla mnie znaczy bardzo wiele. 
Do tego posta wymagam co najmniej 5 komentarzy. 
Jeśli się uda w sobotę za tydzień pojawia się trzeci rozdział! ♥
~Chriss