środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział II

Wylądowali przed wielką rezydencją, przypominającą mały renesansowy zamek. Hermiona przyglądała się pięknej budowli i otaczającej ją przyrodzie. Szybko jednak zachwyt przerodził się w niechęć, gdy podświadomość szepnęła jej dlaczego i po co tu jest. Otrząsnęła się z ponurych myśli i sprężystym krokiem ruszyła za Draconem. Ten udał się do salonu gdzie chwycił szklankę z Ognistą i pociągnął zdrowy łyk. Gryfonka stanęła w drzwiach i zaczęła przyglądać się blondynowi. Zastanawiał się nad czymś bardzo intensywnie, co chwila przeczesując palcami jasne włosy. Jego ubranie podkreślało jego smukłą sylwetkę i bladą skórę. Odwrócił się twarzą do dziewczyny i ze zdziwieniem zauważył, że mu się przygląda. Szybko jednak się opanował i przywołał na twarz maskę obojętności. Uśmiechnął się krzywo i warknął:
-Idziemy Granger.
Ruszyła za Ślizgonem, który kierował się w stronę schodów prowadzących najprawdopodobniej do podziemia. Zeszli na dół  pogrążając się w mroku. Draco wyciągnął różdżkę i machnął nią krótko zapalając umieszczone w ścianach pochodnie. Szli w całkowitej ciszy, aż chłopak nie zatrzymał się przed drewnianymi drzwiami. Otworzył je i gestem nakazał jej wejść do środka. Następnie odwrócił się na pięcie i odszedł. Hermiona weszła do średniej wielkości pomieszczenia. Po prawej stronie znajdowało się łóżko, a tuż koło niego stał mały stoliczek z krzesłem do kompletu. Kiedy spojrzała w przeciwną stronę mimowolnie się wzdrygnęła. Do ściany przyczepiony był gruby żelazny łańcuch, kajdanki i inne dziwne przyrządy, których przeznaczenia wolała nie znać. W całym pomieszczeniu nie było ani jednego okna, więc jedynym światłem, które rozjaśniało mrok była świeczka stojąca na stole. Hermiona podeszła do łóżka i położyła się na nim, choć na chwilę próbując się rozluźnić. Wtedy jej wzrok przykuła mała dziurka w kamiennej ścianie. Zaintrygowana podeszła bliżej i spojrzała przez otwór. Jej oczom ukazał się przecudny widok. Wszędzie dookoła rosła zielona trawa, po prawej stronie dało się dostrzec lasek, obok którego przepływał wąski strumyczek. Napawała się pięknym widokiem nim zupełnie nie ścierpła. Westchnęła i podniosła się z twardej posadzki rozprostowując kości. Ziewnęła i dopiero wtedy zdała sobie sprawę jak bardzo jest zmęczona. Nie spała od dobrych trzech dni. Położyła się na łóżku po czym od razu zwinęła się w kłębek, chcąc choć trochę się ogrzać. Już po chwili odpłynęła do krainy Morfeusza.

~*~

Narcyza z niepokojem przyglądała się swojemu mężowi. Lucjusz od ponad godziny chodził w tę i z powrotem po salonie, gorąco się nad czymś zastanawiając. Wiedziała, że coś knuł, a to nie wróżyło nic dobrego. 
-Lucjuszu! Powiesz mi w końcu co cię trapi? 
Zapytała w końcu nie spuszczając wzroku z mężczyzny.
-Nic mnie nie trapi.- Odpowiedział szybko, lekko poirytowany. - Muszę coś przemyśleć.
-Przemyśleć? Co takiego?
-Nie twoja sprawa!- Warknął zdenerwowany, po czym dodał już nieco łagodniej- Wkrótce się dowiesz, kochanie. 
Teraz Narcyza była więcej niż pewna, że coś się święci. Zwykle arystokrata nie zwracał się do niej w ten sposób. Zajrzała mu głęboko w oczy i ze zgrozą stwierdziła, że wyglądały jakby trawiła go gorączka. Kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały Lucjusz dostrzegł błysk niepokoju w oczach. Jego twarz wykrzywił uśmiech szaleńca. Podszedł do kobiety i dotknął jej policzka. 
-Obiecuję ci, że już niedługo nasze życie będzie wyglądało inaczej. Wszystko się teraz zmieni.- Pogładził ją delikatnie i złożył na jej ustach czuły pocałunek.- Muszę iść.
Ostatni raz spojrzał na swoją małżonkę i deportował się w tylko sobie znane miejsce. Narcyza z niedowierzaniem wpatrywała się w punkt w którym jeszcze przed chwilą stał Lucjusz. Była przestraszona nie na żarty. Samo zachowanie męża było nienormalne. Już nie pamiętała kiedy ostatnio okazywał jej czułości w formie pocałunków, czy od choćby głaskania po policzku. Nie wspominając już o tym, jak ją nazwał. Przyzwyczaiła się do obelg i poniżania, a nawet bicia, więc dzisiejsze zachowanie mężczyzny zupełnie ją oszołomiło. Ale najbardziej przeraziły ją słowa Lucjusza. "Wszystko się teraz zmieni". To zdanie odbijało się echem w jej głowie, by w końcu wyryć się w jej pamięci. Opadła na łoże i zamknęła oczy. 

~*~

Draco Malfoy usiadł w fotelu i upił łyk Ognistej. Westchnął cicho i przetarł twarz dłonią. Całe jego życie legło w gruzach. Czym sobie zasłużył na taki los? Zupełnie nie brał pod uwagę możliwości, w której to Voldemort wygrywa bitwę. Gorąco wierzył, że w końcu ten koszmar się skończy. Doskonale wiedział, że jeśli losy Wojny Czarodziejów potoczyłyby się zupełnie inaczej, w tym momencie zapewne byłby sądzący za bycie Śmierciożercą. Lecz wtedy nikt nie mógłby nim manipulować. Wreszcie byłby wolny. Miał dość udawania, dość słuchania rozkazów i dość cierpienia. Ale cholerny Potter musiał dać się zabić! Na domiar złego Blaise zaczął coraz częściej spotykać się z Pansy, przez co ich kontakty ograniczyły się do minimum. Bardzo tęsknił za przyjacielem i gorąco pragnął spotkania z nim. No tak, jest jeszcze Granger. Tak bardzo jej nienawidził... Przynajmniej tak sobie wmawiał. W końcu jest arystokratą, musi gardzić szlamami. Tylko dlaczego Czarny Pan nie pozwalał jej skrzywdzić? Musiała być coś warta, prawda? Zaskoczyła go dzisiaj. Kiedy mu się przyglądała dostrzegł w jej oczach tyle sprzecznych emocji, że dziwił się, iż jeszcze nie wybuchła. Była zarówno zdeterminowana, wściekła, zaciekawiona, ale również przeraźliwie smutna. Nadal była tą samą, waleczną i odważną Gryfonką... Z małym dodatkiem, a konkretnie ze szkodami jakie odcisnęła na niej wojna. Wiedział, że ona się nie podda, będzie walczyć aż do śmierci, że są ludzie tacy jak ona. To dawało mu nikłą nadzieję. Kto wie co z tego wyniknie? Może już istnieje coś o czym nie wiedzą inni? Może polegli wciąż walczą? Granger na pewno będzie to wiedzieć. Wystarczy to z niej wyciągnąć, choć to było jego najmniejszym zmartwieniem. Uśmiechnął się krzywo i odstawił pustą szklankę. Nagle usłyszał ciche kroki. Małe stópki zatrzymały się na skrzypiącej desce zdradzając intruza. Draco uśmiechnął się pod nosem i udał, że nic nie usłyszał. Już po chwili poczuł jak małe rączki zakrywają jego oczy.
-A więc tu się schowałaś urwisie?- Zapytał i ściągając dłonie ze swojej twarzy, odwrócił się do przybysza.

~*~

Witajcie Kochani!
Powracam do Was z trzecim rozdziałem. Osobiście jestem z niego zadowolona, choć mało się w nim dzieje, ale ocenę pozostawiam Wam. 
W końcu się spięłam i planuję dodawać rozdziały co tydzień. 
Ale mam też małe zastrzeżenie. Chciałabym, żeby pod każdym postem pojawiało się to minimum komentarzy... To dla Was zaledwie chwila, a dla mnie znaczy bardzo wiele. 
Do tego posta wymagam co najmniej 5 komentarzy. 
Jeśli się uda w sobotę za tydzień pojawia się trzeci rozdział! ♥
~Chriss

12 komentarzy:

  1. Chujowo, skoro nie potrafisz korzystać z opisów i linkujesz wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  2. BARDZO mi sie podoba tym do góry sie nie martw najwidoczniej zazdrosci :)
    Za dużo pytań za mało odpowiedzi.
    O co chodziło Lucjuszowi.
    Co to za mały urwis.
    Czego dowie sie o sobie Hermiona i czemu czarny pan nie pozwala jej zabić czy on ma coś wspólnego z tym???

    Czekam niecierpliwie na next i dziękuje za miłe słowa u mnie :)
    Jak wstawisz następny rozdział mogłabyś mnie poinformować???
    Oldenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż na odpowiedzi troszkę poczekasz ;)))
      Oczywiście, że poinformuję :*
      ~Chriss

      Usuń
    2. Mam jeszcze jedno pytanie kedy wrocisz do tej historia gdzie hermiona jest wybranka??
      Bardzo mi sie spodobala u jezeli jej nie dokonczysz to Cie znajde( a uwierz ze ak bedzie) i udusze cie wlasnorecznie!!!
      KONCZ TEGO BLOGA!!!!
      SMUTNA I GOTOWA DO POSWIECEN
      OLDENA <3<3<3<3

      Usuń
    3. Myślę, że dzisiaj wrócę ;))))
      Znaczy zabiorę się za pisanie i kto wie? Może jeszcze dzisiaj pojawi się następny rozdział <33
      Zaczynam się Ciebie bać! :oo
      ~Chriss

      Usuń
  3. Zaciekawiłaś mnie tym rozdziałem a po za tym masz taki lekkie styl pisania i dobrze się czyta ;) Czekam na następny i życzę weny:3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wątpię, że anonim czegokolwiek mógłby tu zazdrościć. Jeśli chodzi o linkowanie, to ma rację. Po to są opowiadania, żeby w OPISYWAĆ. Opisy są kwintesencją opek, a skoro ty je linkujesz, to cóż, idziesz na totalną łatwiznę, a twój blożek zbyt dobry nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdanie: "a twój blożek zbyt dobry nie będzie" trochę zabolało :///
      Każdy ma swój gust nie sądzisz? Cenię sobie Twoją opinię i przyjmuję krytykę, ale chyba jednak pozostanę przy "pójściu na totalną łatwiznę" i nadal będę "linkować". Osobiście uważam, że nie jest to problem. Staram się pisać tak, że nie trzeba koniecznie odwiedzać stron z linkami, za to ci co chcą mogą sobie łatwiej wyobrazić co mam na myśli.
      Pozdrawiam i mimo wszystko dziękuję za komentarz!
      ~Chriss

      Usuń
  5. Ja osobiście wole kiedy autor zamieszcza link łatwiej mi to wtedy sobie wszystko ogarnąć. Bardzo podoba mi się twój blog mam jednak małe ale.......
    CZEMU TAK DŁUGO NIE BYŁO ROZDZIAŁU. BŁAGAM NIE TORTURUJ MNIE I INNYCH CZYTELNIKÓW. BO PO PROSTU ZWARIOWAĆ MOŻNA CZEKAJĄC NA KOLEJNE CUDOWNE ROZDZIAŁY TWEGO AUTORSTWA.

    Mam nadzieje, że niedługo będę mogła przeczytać kolejne rozdziały tej historii, która z pewnością nie będzie czymś pospolitym. :)

    Życzę weny,weny i jeszcze raz weny oraz czekam z utęsknieniem na następne notki.
    Valentina Damort

    OdpowiedzUsuń
  6. No co mogę powiedzieć? Hmmm
    GENIALNE!
    Masz talent dziewczyno! :) Mam prośbę czy mogłabyś mnie powiadamiać u mnie na blogu o kolejnych rozdziałach? Bardzo mi zależy :* W ogóle bardzo zastanawia mnie kim jest przybysz... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapowiada się ciekawie, tym bardziej, że rzadko spotyka się opowiadania, w których to smierciozercy zwyciezyli. Życzymy weny i dużej ilości czytelników.
    http://dramione-naucz-mnie-latac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń